- Wszystko w porządku.
- Trochę się przeziębiłam, ale już mi lepiej.
- Tak, są zmiany u nas w firmie, ale mnie one nie dotkną.
- No tak, pokłóciliśmy się wczoraj trochę, ale to nie było nic ważnego, już wszystko dobrze.
- Rzeczywiście miałam stłuczkę w zeszłym tygodniu, nie mówiłam wam, bo…
Dlaczego okłamujemy swoich rodziców?
Dlaczego przemilczamy prawdę, nie mówimy o tym, co ważnego dzieje się w naszym życiu, unikamy dzielenia się z nimi zmartwieniami, zatajamy nasze problemy lub przeciwnie — nasze sukcesy?
Każdy ma swoją odpowiedź na te pytania:
- Bo nie chcemy ich martwić.
- Bo kiedy dowiedzieliby się, że mamy problemy, nie mogliby spokojnie spać, a nie mają realnej możliwości, żeby w czymś pomóc.
- Bo matka i ojciec znów spojrzeliby tym swoim spojrzeniem, pokazującym, że we mnie nie wierzą.
- Bo zaczęliby się zamartwiać i wtedy zamiast jednego kłopotu mielibyśmy dwa: ten właściwy i zmartwionych, przestraszonych rodziców.
- Bo ‒ jak zwykle ‒ usłyszelibyśmy, że przecież mówili…
Kłamiemy lub zatajamy prawdę, bo zdecydowaliśmy, że tak będzie dla nas lepiej, bo doświadczenie podpowiada nam, że rodzice nie wiedzą, jak nas konstruktywnie wesprzeć lub jak z nami być w tej sytuacji, jak nam w niej towarzyszyć. Nie jest to działanie wymierzone w nich, nie jest skierowane przeciwko nim. Wynika z chęci jak najlepszego zadbania o siebie i swojego rodzaju ‒ zazwyczaj nieświadomej ‒ kalkulacji zysków i strat.
Kłamiemy najczęściej dlatego, że chcemy ochronić — rodziców lub siebie. Paradoks polega na tym, że kłamiemy dlatego, że chcemy utrzymać relację…
Dzieci nie chcą burzyć dobrej relacji z rodzicami
Kiedy doświadczamy w naszym życiu czegoś znaczącego, niezależnie od tego, czy jest to dla nas dobre i radosne, czy obciążające doświadczenie, chętnie dzielimy się tym z innymi, bo współdzielona radość się mnoży, a współdzielony smutek ‒ dzieli. Nie mówimy tego jednak komukolwiek, a tylko tym osobom, co do których mamy przekonanie, że zareagują tak, jak potrzebujemy.
Rodzice, dla których takie zwierzenia są zaproszeniem do pouczania, mówienia „A nie mówiłem!”, okazywania litości, krytykowania, pocieszania czy podsuwania swoich propozycji rozwiązań, prawdopodobnie usłyszą o trudnościach swoich dzieci rzadko. Dla utrzymania poprawnej relacji z rodzicami jako dorosłe dzieci zapraszamy rodziców do takiego kawałka swojego życia, w jakim czujemy się z nimi wystarczająco dobrze.
Dokładnie tak samo jest w naszych relacjach z dziećmi.
Rodzice czują się zranieni kłamstwem dziecka
Możemy mieć przekonanie, że zbudowaliśmy relację z dzieckiem, w której jest 100% zaufania, a nasze dziecko może przyjść do nas ze wszystkim. Nagle jednak okazuje się, że nie przychodzi, że nie mamy dostępu do istotnego kawałka jego życia, że zataja przed nami znaczące fakty lub po prostu nas okłamuje. Częstą reakcją rodzica, który dowiaduje się o tym, jest pytanie: „Jak on mógł MI to zrobić?!”. Koncentrujemy się wtedy na naszym zranieniu, na zawiedzionym zaufaniu, na własnym smutku, na swojej złości, ewentualnie na bardzo surowej ocenie zachowania dziecka. To pokazuje, jak bardzo jesteśmy przywiązani do wyobrażenia o relacji z dzieckiem, jaką zbudowaliśmy i że nie jesteśmy jeszcze gotowi zobaczyć i przyjąć tej relacji taką, jaka ona jest naprawdę.
Dlaczego dzieci kłamią?
Tymczasem ten moment pokazuje bardzo ważną kwestię: w życiu dziecka wydarzyło się coś, o czym ono pomyślało, że będzie dla nas za trudne emocjonalnie i może źle wpłynąć na naszą relację. Albo by nas to bardzo zmartwiło, albo zasmuciło, albo rozzłościło ‒ a żadnej z tych emocji dziecko dla nas nie chce, bo obawia się, że odsunęłaby nas od niego, naruszyłaby naszą relację. Dokonuje więc najprostszego wyboru: pomija drażliwą kwestię milczeniem lub kłamie, minimalizując ryzyko pojawienia się w naszej relacji emocji, które mogłyby jej zaszkodzić…
Patrząc z tej perspektywy, moment, w którym dowiadujemy się, że dziecko nas okłamało, mógłby właściwie być przyczynkiem do świętowania: oto runęła pewna iluzja na temat naszej relacji, dając nam szansę na zmianę tej relacji na lepszą, pełniejszą. Wymaga to jednak dystansu do siebie i wzięcia odpowiedzialności za swój wkład w relację.
Reakcje rodziców na kłamstwo i unikanie konfrontacji
Jeśli trudno nam na tę kwestię spojrzeć właśnie tak, można wrócić myślą do swojej relacji z rodzicami: jeśli nie dzielę się z matką moim zmartwieniem związanym z tym, że mój związek przechodzi kryzys i jego przetrwanie wisi na włosku, jeśli nie mówię ojcu, że spodziewam się w pracy wymówienia, to nie dlatego, że rodzice są dla mnie nieważni. Przeciwnie: są zbyt ważni, żeby w trudnym dla siebie momencie mierzyć się z ich trudnymi dla mnie reakcjami. Omijanie konfrontacji ma służyć podtrzymaniu relacji i nie jest w nią wymierzone.
Warto przy tym podkreślić, że odrębność dziecka, życie swoim życiem i niezapraszanie nas do każdego jego aspektu, jest jak najbardziej w porządku ‒ to coś nie tylko naturalnego, ale także jak najbardziej właściwego. Tak buduje się jego niezależność, samodzielność, dojrzałość.
Nie chodzi o to, żeby dziecko przychodziło do nas z każdą sprawą, która go dotyczy, i żeby jego życie nie miało dla nas tajemnic. Rodzice, którzy wyobrażają sobie, że taki rodzaj bliskości jest sprawdzianem dobrej relacji, są w błędzie. Warto jednak tak budować relację, żeby dziecko MOGŁO przyjść do nas, kiedy będzie potrzebowało obok siebie mądrego dorosłego.
* Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.