Jak dorosła córka może pokonać problemy z matką?
Mam dwadzieścia pięć lat. Chciałabym krótko opowiedzieć o mojej trudnej relacji z matką. W zasadzie mogę o sobie powiedzieć, że odniosłam sukces: skończyłam dobre studia, mam wspaniałą pracę, wspierających przyjaciół i jestem bardzo aktywna. We wszystkich częściach mojego życia czuję się bardzo dobrze oprócz relacji z matką, która ma teraz sześćdziesiąt dwa lata. Właściwie nie wiem, od czego zacząć, bo sytuacja od wielu lat wygląda tak samo, z tym że pogorszyła się znacznie w ostatnie lato.
Mam wrażenie, że matka chciałaby ciągle kontrolować mnie i moje życie. Ma skłonność do tego, żeby wywierać na mnie presję w różnych sprawach, i uważa, że robi to w dobrzej wierze, bo chce mnie chronić.
Ja to rozumiem, ale męczą mnie nieskończone telefony i sms-y przypominające o różnych praktycznych kwestiach, takich jak zapłacenie czynszu czy wysłanie deklaracji podatkowej.
Matka chyba uważa, że bez jej pomocy zaniedbałabym wszystkie swoje sprawy. Tak samo było w czasach mojego dzieciństwa, a potem szkoły średniej i studiów. Jestem teraz dorosła i nie potrzebuję nikogo, kto będzie mnie pilnował! Do tego matka jest bardzo wymagająca, mówi bez żadnych ograniczeń to, co myśli, a przede wszystkim to, co myśli o mnie, moim bracie i ojcu. Uważa, że w swoim domu może mówić wszystko, co chce, nie zastanawiając się nad tym, jaki ma to na nas wpływ.
Matka nie rozumie, że już jestem dorosła i samodzielna
Bardzo bym chciała, żeby w końcu zrozumiała, że żyję teraz swoim życiem i sama dokonuję własnych wyborów. Chciałabym też, żeby kiedyś dotarło do niej, jak sama się zachowuje i co mówi - i żeby zaczęła się zachowywać w sposób akceptowalny.
Najgorsze jest to, że po wielkiej sprzeczce, w której my zostajemy przedstawieni jako niekompetentni i egoistyczni idioci, wraca jakby nigdy nic do porządku dziennego – i dla niej wszystko jest OK. Dla mnie to nie jest OK. Kiedyś powiedziałam, że po takiej awanturze chciałabym usłyszeć „przepraszam”, ale szybko zostałam przez nią odpowiednio pouczona.
W takiej sytuacji nie mam ochoty odwiedzać rodziców. Próbowałam wyjaśnić matce moje racje, ale bez skutku. Nie potrafię do niej trafić. Mój brat i ojciec odczuwają tę sytuację dokładnie tak samo. Jestem już tym tak zmęczona, że chciałabym wyjechać gdzieś daleko, żeby nie musieć więcej o tym myśleć. Poddałam się terapii i wydaje mi się, że dobrze by mi zrobiła rozmowa z matką w obecności terapeuty, bo to mogłoby coś zmienić w naszej relacji. Same we dwie na pewno nie dojdziemy do żadnego rozwiązania, bo konflikt ten tkwi zbyt głęboko.
Czy ma Pan jakąś radę dla zmęczonej i zdesperowanej kobiety?
Odpowiedź Jespera Juula
Pani historia wygląda jak spotkanie młodej, chętnej do współdziałania i córki z egocentryczną, niewrażliwą i samotną matką, która nie chce i nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy. Jednak Pani matka nie urodziła się taka! Jej zachowanie jest wynikiem określonego doświadczenia i określonej relacji z własnymi rodzicami, a potem mężem. Na skutek tego teraz działa swoim postępowaniem na nerwy całej rodzinie.
Pani życzenie, aby odmienić tę sytuację i wpłynąć na matkę za pomocą zmiany własnego postępowania, okazało się płonne. Myślę, że tak samo byłoby ze wspólną terapią, choć oczywiście można takie rozwiązanie wziąć pod uwagę. Może Pani zaprosić matkę na taką sesję i pozostawić jej wybór, czy chce wziąć w niej udział i ewentualnie podzielić się kosztami.
Harmonia w relacjach z rodzicami to mit
W naszej kulturze funkcjonuje bardzo silny mit rodzica i bardzo silne przekonanie, że między rodzicami i dorosłymi dziećmi powinna panować harmonijna i bliska relacja. Statystycznie rzecz biorąc, ten ideał odbiega jednak bardzo od rzeczywistości. Tak naprawdę, jest bardzo wiele konfliktów podobnych do tego w Pani rodzinie.
Na porządku dziennym jest, że jedni skarżą się na drugich - czy to bezpośrednio, czy osobom trzecim – i nikt nie uważa, że powinno być albo mogłoby być inaczej.
Pani czuje inaczej - być może dlatego, że ma Pani odwagę, żeby unieść swój ból. Dlatego czuje Pani, że trzeba coś z tym zrobić. Prawda jest jednak taka, że jeśli nie uda nam się zmienić relacji, która nam szkodzi, to wtedy możemy ją tylko opuścić. A z takiej bliskiej relacji nie da się po prostu wstać i wyjść. Wymaga to długiego procesu odcinania pępowiny.
Zajmij się sobą i nie oskarżaj matki
Niezależnie od terapii, w której bierze Pani udział, proponowałbym, żeby opisała Pani swoją relację z matką z punktu własnego doświadczenia. Proszę więc pisać jak najmniej o tym, co matka zrobiła lub czego nie zrobiła, a jak najwięcej o tym, jak Pani czuje się, mając taką matkę. Jaki jest to rodzaj doświadczenia dla Pani? To nie powinien być akt oskarżenia, ale ostatnia szansa dla Pani matki, żeby dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest jej córka. Nawet jeśli nie pokaże jej Pani nigdy tego listu, to sam proces pisania będzie już częścią zmiany Waszej relacji.
Wszelkie próby wpłynięcia na Pani matkę, żeby ją zmienić, są pozbawione sensu. Nie dlatego, że Pani matka to beznadziejny przypadek, ale dlatego, że nikt nie zmienia się tylko dlatego, że my sądzimy, iż powinien to zrobić.
Weź odpowiedzialność za swoje życie!
Właśnie nadszedł moment w Pani życiu, żeby wziąć osobistą odpowiedzialność za siebie! Proszę pamiętać, że o sobie samych dowiadujemy się nie tylko przez to, co dostajemy od swoich rodziców, ale także przez to, czego od nich nie dostajemy. Nieraz sami musimy postarać się o to, czego od nich nie dostaliśmy, i złe wzorce ról w rodzinie zastąpić nowymi.
Życie ofiary to kiepskie życie. Może je Pani zostawić za sobą! To oczywiście kosztuje, ale w ostatecznym rozrachunku to się opłaca. Dużo godniej jest zapłacić cenę, którą sami definiujemy, niż poddawać się tyranii matki, ojca, partnera, przyjaciela czy dziecka. Tyrani mogą istnieć tylko tak długo, dopóki jest ktoś, kto pozwala im na to, żeby decydowali o jego życiu.
Mam nadzieję, że Pani list przeczytają młodzi rodzice, którzy zastanowią się nad tym, czy nie warto zmniejszyć kontroli nad swoimi dziećmi, zerwać z wymuszonym parasolem ochronnym nad nimi czy nadmiernym usługiwaniem. I pomyślą, jaki rodzaj relacji tak naprawdę chcieliby mieć z własnymi dziećmi, kiedy one dorosną. Dzięki Pani listowi także niektórzy ojcowie powinni uświadomić sobie, jakie długoterminowe skutki dla dzieci może mieć duchowa wygoda i rezygnacja.
Nasze książki psychologiczne o rozwoju osobistym
Kliknij na okładkę książki,
- przeczytaj opis książki, opinie, fragmenty, cytaty i spis treści,
- książki są dostępne jako e-booki (również PDF) oraz w wersji papierowej.
Polecamy również inne artykuły Jespera Juula
- Dom jako hotel dla dorosłych dzieci. Rodzice dorosłych dzieci chcą zadbać o siebie
- Czy terapia może pomóc każdemu? Jak wybrać skuteczną metodę terapii?
* Tytuł i śródtytuły pochodzą od Redakcji.