Przedsiębiorstwo matka
Jestem matką trójki dzieci w wieku trzech i czterech lat oraz sześciu miesięcy. Jest to dla mnie olbrzymie wyzwanie. Mój mąż często przebywa służbowo poza domem i nie ma go przez kilka tygodni, a potem dwa-trzy tygodnie bez przerwy siedzi w domu.
Nasze życie prawdopodobnie przypomina życie innych rodziców, czyli mamy mnóstwo stresu i nie starcza nam czasu na własne zajęcia. Najbardziej jednak przeszkadza mi to, że każdy dzień zaczynam z silnym postanowieniem, że nie będę krzyczeć na swoje dzieci ani kłócić się z nimi, i prawie każdej nocy kładę się spać z dotkliwym poczuciem porażki.
Zdarzają się także kłótnie z mężem, po których jestem strasznie sfrustrowana. Kiedy tego wszystkiego jest naraz za dużo, wpadam w szał: każę dzieciom iść do swoich pokojów, czego oczywiście nie lubią robić, czasami chwycę któreś mocniej za ramię albo uszczypnę.
Natychmiast przelatuje mi wtedy przez głowę myśl, że przecież je krzywdzę. Nie chcę ich krzywdzić i jest mi strasznie źle z tym, że nie potrafię przestać tego robić. Jestem osobą dość wybuchową i z trudem przychodzi mi ukrywanie tego, co czuję. Nie jest to, oczywiście, dla mnie żadne usprawiedliwienie.
Wpadam w złość, tracę panowanie nad sobą
Typowa sytuacja, w której tracę panowanie nad sobą to poranne wybuchy emocji mojego czteroletniego syna, który nie chce się ubierać. Zaczynam wtedy zrzędzić i grozić mu, co oczywiście sprawia, że sytuacja tylko się pogarsza. Naturalnie, jego wybuchy złości przypominają do złudzenia moje własne zachowanie.
Jest trochę lepiej, kiedy mąż akurat siedzi w domu. Mam wtedy więcej energii i dzieci są dużo spokojniejsze.
Strasznie mnie dręczy moje zachowanie i fakt, że tak szybko wpadam w złość. Nie chcę być taką matką. Boli mnie już sama myśl, że krzywdzę w ten sposób swoje dzieci. Sama w dzieciństwie musiałam radzić sobie z takim zachowaniem własnej matki. Uwielbiam przytulać swoje dzieci i mówić im, jak bardzo je kocham. Robimy wtedy razem mnóstwo rzeczy i cieszy nas to. Nigdy nie przypuszczałam, że bycie matką będzie jednocześnie tak wspaniałe i tak trudne.
Być może najgorsze jest już za mną i zaczynam czuć więcej dobra w sobie, ale byłabym Panu wdzięczna za podanie mi kilku ,,narzędzi’’, dzięki którym mogłabym nauczyć się unikania trudnych sytuacji i pomóc moim dzieciom.
Odpowiedź Jespera Juula
Dziękuję za Pani list, który jest nie tylko piękny, ale także w pewnym sensie klasyczny. Z pewnością opisuje sytuację bardzo wielu kobiet, którą można by nazwać „Współczesne przedsiębiorstwo matka”.
Pani rodzina żyje w pewnego rodzaju chaosie wartości: najgłębszym Pani życzeniem jest, aby być nowoczesną matką, która z szacunkiem traktuje swoje dzieci, ale w okamgnieniu – najczęściej w trakcie konfliktu – przełącza się Pani instynktownie w tryb tradycyjnego, autorytarnego rodzica, który zna Pani z własnego dzieciństwa.
Wie Pani, co to znaczy być taką matką. Nie jest trudno wyobrazić sobie, jak niepewne i zagubione czują się Wasze dzieci. Dzieci zawsze płacą cenę za to, kiedy przywództwo w rodzinie nie jest jednoznacznie określone albo zgodne z najgłębszymi wartościami rodziców. Na szczęście, jest w Pani gotowość do wzięcia odpowiedzialności za swoje błędy i do zmiany.
Brak autorytetu i złe wzorce z dzieciństwa
Myślę, że w Pani wypadku chodzi głównie o brak osobistego autorytetu wobec dzieci. Jeśli dorastała Pani z matką, która była głównie zajęta sobą i swoimi stanami emocjonalnymi, to ciężko było się Pani nauczyć, jak można samego siebie traktować poważnie. W takim domu własna indywidualność wydawała się czymś nic nieznaczącym i tylko powodowała kłopoty. Słowo „Ja” budzi najpewniej u Pani wewnętrzny opór i lęk przed tym, żeby nie uznać samej siebie za egocentryczną i podobną do wzoru matki z Pani dzieciństwa.
Ten opór i lek można przezwyciężyć tylko na drodze intelektualnego zrozumienia oraz analizy cech, które różnią Panią od matki. Z pewnością potrzeba do tego terapii. Ale potrzebna jest także kontynuacja tego, co Pani już zaczęła, czyli zaakceptowania trudnych wyzwań, jakie stawiają przed Panią dzieci – i rozwijania się razem z nimi.
Musi zbudować Pani wewnętrzną pewność tego, czego Pani chce, a czego nie chce. Ale nie znaczy to, że w konfliktach z dziećmi ma Pani być głośna i ostra i grozić konsekwencjami. Chodzi raczej o ton, w jakim Pani z nimi rozmawia.
Praca nad sobą i poważne traktowanie uczuć dziecka
Nie jest dla mnie jasna rola Pani męża poza tym, że dużo nie ma go w domu. To także odpowiada rzeczywistości wielu współczesnych matek. Prawdopodobnie z lojalności wobec Pani dostosował się do „stylu” wychowania, który narzuciła Pani w domu. Jeśli tak jest, to proszę poobserwować go poza domem i sprawdzić, czy w jego relacjach z dziećmi nie ma czegoś, czym mogłaby się Pani zainspirować.
Na pewno stoi Pani przed wielkim zadaniem, ale może być Pani spokojna. Pani dzieciom wyjdzie to na zdrowie, nawet jeśli rozwiązanie problemu miałoby zająć nieco więcej czasu. Lepiej jest wzrastać z rodzicami, którzy nie są tak bardzo pewni swojej roli, niż z takimi, którzy mają o sobie wyolbrzymione mniemanie.
Również w przyszłości Pani dzieci będą szaleć, płakać i złościć się. Jednak w przeciwieństwie do swojej matki, ma Pani umiejętność traktowania ich uczuć poważnie.
Nasze książki o rodzicielstwie i relacjach w rodzinie
Kliknij na okładkę książki,
- przeczytaj opis książki, opinie, fragmenty, cytaty i spis treści,
- książki są dostępne jako e-booki (również PDF) oraz w wersji papierowej.
Polecamy również inne artykuły Jespera Juula
- Autentyczność i autorytet rodzica. Jak reagować na agresję dziecka?
- Czy terapia może pomóc każdemu? Jak wybrać skuteczną metodę terapii?
- Jak radzić sobie ze złością na swoje dzieci i żonę? Jak być dobrym ojcem dla rodziny?
* Tytuł i śródtytuły pochodzą od Redakcji.