II. Sześć powodów, dla których praca domowa jest wciąż zadawana
6. Nie ma żadnych dowodów na to, że praca domowa w szkole podstawowej w jakikolwiek sposób przyczynia się do lepszych wyników w nauce.
Choćbyśmy zignorowali wątpliwości, które opisuję, fakt jest taki, że nawet dziesiątki lat badań nad tą dziedziną nie wykazują pozytywnej korelacji między pracą domową a lepszymi wynikami w nauce w wypadku uczniów w wieku przedgimnazjalnym – i to niezależnie od metody pomiaru.
Dokładniej mówiąc, nie ma żadnego dobrego badania poświęconego wpływowi pracy domowej na dzieci z młodszych klas szkoły podstawowej – a zatem nie ma żadnych danych potwierdzających zasadność zadawania prac młodszym dzieciom. Przeprowadzono natomiast badanie z udziałem uczniów klas starszych szkoły podstawowej i zasadniczo nie wykazuje ono żadnych korzyści.
Eksperci, nawet ci, którzy mają mniej krytyczne podejście do literatury naukowej niż ja, zasadniczo przyznają, że brakuje dowodów na zasadność zadawania prac domowych dzieciom nieuczęszczającym jeszcze do szkoły średniej. Lecz o tym fakcie rzadko informuje się opinię publiczną. W rzeczywistości to właśnie młodszym dzieciom zadaje się coraz więcej zadań!
W 1989 roku Cooper podsumował dostępne badania zdaniem, które należałoby wysłać każdemu rodzicowi, nauczycielowi i dyrektorowi szkoły: „Nie ma żadnego dowodu na to, że jakakolwiek liczba zadań domowych przyczynia się do poprawy wyników w nauce u uczniów szkoły podstawowej”.
Odnosząc się do swojego badania niemal dekadę później, wspomniał o innym dużym badaniu, na które się natknął. Także i ono wskazywało na tylko nieznaczną korelację między liczbą zadań domowych, jakie odrabiali szóstoklasiści, a ich ocenami i wynikami testów. W wypadku trzecioklasistów korelacja była negatywna: większa liczba zadań wiązała się z gorszymi wynikami.
W 2005 roku zapytałem Coopera, czy wiadomo mu o jakichkolwiek nowszych badaniach z udziałem uczniów szkół podstawowych, i odpowiedział mi, że zna tylko cztery takie badania, wszystkie małe i żadne z nich nie zostało opublikowane. Był tak uprzejmy, że podał mi odwołania do nich i udało mi się je znaleźć.
Pierwsze z nich to studencka praca zaliczeniowa opisująca eksperyment z udziałem trzydziestu dziewięciu drugoklasistów z jednej szkoły. Chodziło o to, aby sprawdzić, czy dzieci, które odrabiają zadania z matematyki, będą miały lepsze wyniki z testów robionych natychmiast potem, obejmujących dokładnie ten sam zakres materiału.
Drugie badanie przeprowadzono w ramach pracy magisterskiej z udziałem czterdziestu trzecioklasistów i wyniki mierzono również za pomocą testu przeprowadzonego tuż po zrobieniu zadania, obejmującego ten sam materiał, w tym wypadku dotyczący słownictwa. W trzecim badaniu sześćdziesięciu czterech piątoklasistów rozwiązało test z wiedzy o społeczeństwie.
Wszystkie te trzy eksperymenty wykazały dokładnie to, czego się można było spodziewać, mianowicie, że dzieci, które wielokrotnie powtarzały dany materiał – a robiły to w domu – poradziły sobie lepiej na teście. Ostatnie badanie – dysertacja – polegało na przeprowadzeniu lekcji z podręcznika do kształcenia mowy.
Czwartoklasiści, którym zadano zadanie z nauczanego materiału, osiągnęli lepsze wyniki w teście podsumowującym rozdział w podręczniku, lecz w standardowych testach nie wypadli lepiej. Zaś trzecioklasiści, którzy nie odrobili żadnego zadania, w standaryzowanych testach uzyskali więcej punktów. Podobnie jak w wypadku trzech wcześniej wspomnianych eksperymentów, miarą sukcesu było zasadniczo uczenie się na pamięć oraz bezmyślne odtwarzanie faktów.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że te cztery nowsze badania nie dają żadnych podstaw do zrewidowania wcześniejszego stwierdzenia o braku jakichkolwiek znaczących dowodów na to, że dzieci ze szkół podstawowych odrabiające zadania w domu lepiej się uczą.
Wieści nie są lepsze, jeśli chodzi o dzieci z gimnazjów oraz młodszych klas szkół średnich. Jeśli wyniki pracy Coopera wskazują na to, że „w zasadzie nie istnieje” bezpośrednia korelacja między lepszymi wynikami w nauce − liczbą punktów na teście lub ocenami − a czasem poświęconym na odrabianie zadań domowych w wypadku uczniów z klas od trzeciej do piątej, to korelacja ta jest bardzo nieznaczna w wypadku klas od szóstej do dziewiątej. Korelacja rośnie dopiero u uczniów z klasy dziesiątej i wyższych.
Wspomniana korelacja byłaby warunkiem niezbędnym założenia, że praca domowa daje korzyści naukowe, lecz pragnę powtórzyć, że to nie wystarczy do uzasadnienia takiego wniosku. Innymi słowy, duża korelacja jest niezbędna, ale niewystarczająca. W rzeczywistości konkluzja, że praca domowa znacząco przyczynia się do lepszych wyników w nauce, nawet w szkole średniej, byłaby błędna.
Pamiętajmy, że Cooper i jego współpracownicy wykazali pozytywny skutek tylko wtedy, gdy sprawdzali, ile zadań domowych uczniowie faktycznie odrobili − i tylko wtedy, gdy wyniki mierzono za pomocą ocen wystawianych przez tego samego nauczyciela. Ponadto pamiętajmy, że pozytywna korelacja dotycząca zadań domowych w szkole średniej, jaką stwierdził Keith, zniknęła, gdy zastosowano bardziej złożone techniki statystyczne.
Wszystkie zastrzeżenia, przestrogi oraz krytyka zamieszczone w niniejszym rozdziale odnoszą się uczniów w każdym wieku. Warto jednak zaznaczyć, że nie ma żadnych dowodów na skuteczność zadań domowych dla uczniów szkół podstawowych.
Nic dziwnego, że „wiele japońskich szkół podstawowych pod koniec lat dziewięćdziesiątych zaczęło stosować politykę »zero zadań domowych«”. Takie podejście może być dla nas zaskakujące, szczególnie wobec tego, że japoński system edukacji od dawna był uznawany za modelowy, przede wszystkim przez autorów starających się usprawiedliwić swoje poparcie dla zadań domowych.
* Niniejszy fragment zawiera w książce przypisy, które zostały tu pominięte.
Fragment książki
Alfie Kohn, Mit pracy domowej, Wydawnictwo MiND 2018
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.