Współczesna rodzina i dylemat czasu
Największe wyzwanie współczesnej rodziny, w której oboje rodzice pracują, jest często określane mianem work-life balance. Nawet rządy i pracodawcy czują się zobowiązani, żeby pomóc przy jego rozwiązaniu. Nie ma jednak wątpliwości, że i jedni, i drudzy mogliby wykazać w tej dziedzinie więcej wsparcia niż dotychczas.
Dwa ważne pytania doprowadziły już do rozpadu wielu rodzin, którym nie udało się znaleźć na nie odpowiedzi. Te pytania brzmią: Jak możemy – mężczyźni i kobiety żyjący razem w jednej rodzinie – zdobyć dla siebie więcej czasu i energii na swoje dorosłe życie? I jak mamy znaleźć równowagę między naszymi rolami rodziców, partnerów i kochanków?
Dylemat ten istnieje od wielu pokoleń, ale wcześniej nie był poruszany wprost. Dlatego tylko nieliczni z nas mogą powołać się w tej kwestii na jakiś wzorzec z własnego otoczenia. Zawsze pierwszeństwo miał mężczyzna i jego praca, a czas wolny było ideą zupełnie nieznaną. Obecnie mamy zupełnie nową sytuację: mężczyzna i ojciec przestał pełnić rolę głowy rodziny, a kobieta i matka nie jest mu już całkowicie podporządkowana. Do tego dzieci zaczęły być dostrzegane i słyszane, a małżeństwo stało się czymś więcej niż tylko społeczną i moralną koniecznością. Tym samym cztery filary tradycyjnej rodziny zostały obalone.
Dzisiaj koncentrujemy się w rodzinach na problemach egzystencjalnych i emocjonalnych. Zastanawiamy się, jak nasze dzieci z nami się czują – i jak czują się poza domem. Pytamy, czy nasze związki rzeczywiście wzbogacają nasze życie, a nie są tylko codzienną rutyną. Staramy się znaleźć czas i energię na radość życia, odpoczynek, rozwój osobisty i spotkania z przyjaciółmi.
Widoki na ratunek?
Powszechnie uważa się, że każdy sam jest zobowiązany do rozstrzygania dylematów własnej egzystencji. Kiedy to się nie udaje, mamy do dyspozycji bogatą ofertę środków farmakologicznych, które w razie potrzeby przytępiają nasze emocje, zmniejszają lęki albo uspokajają nasze dzieci. A do tego, oczywiście, także alkohol i botoks. Kiedy zaś przestajemy być konkurencyjni na rynku i przestajemy wygrywać, albo nie mamy perfekcyjnego domu, dzieci, pracy i seksu, zamieniamy się w przegranych, a nasze dzieci zostają wystawione na ryzyko szykanowania przez kolegów w szkole oraz ignorowania przez nauczycieli.
Właśnie z tych powodów potrzebujmy dzisiaj porady i inspiracji – przyjaciół i partnerów, którzy pomogą nam przetrwać i wesprą w dokonywaniu właściwych wyborów. Oraz – uwaga ! – potrzebujemy także naszych dzieci, które konfrontują nas ze swoimi potrzebami, życzeniami, marzeniami oraz nie zawsze akceptowanymi zachowaniami, bo tylko dzięki takim trudnościom możemy zmieniać jakość swojego życia i rozwijać się jako matki, ojcowie, menedżerowie czy po prostu jako ludzie.
Często rozmawiamy o rodzinie jako pewnym fenomenie społecznym, ale rzadziej interesuje nas ona od strony egzystencjalnej. Odkąd jednak małżeństwo przestało być koniecznością, a stało się wyborem naszych emocji, warto przyjrzeć się rodzinie także z punktu widzenia emocji i egzystencji.
Lekceważenie znaczenia związków
Wszyscy znamy to doświadczenie: przychodzimy zaproszeni do znajomych i natychmiast wyczuwamy, jaki nastrój panuje tego dnia między nimi. Choćby bardzo starali się robić wrażenie zadowolonych i otwartych, nie są w stanie ukryć prawdziwych napięć między sobą. Ujawniają to niezliczone niuanse ich języka, ton głosu, spojrzenia, mowa ciała.
Dokładnie w ten sam sposób atmosfera w całej rodzinie zależy od jakości związku między rodzicami oraz od nastroju każdego z nich. Kiedy zatem rodzice zaniedbują zwój związek i np. więcej czasu poświęcają dzieciom, wtedy wcale nie działają w ich najlepszym interesie.
Dzieci walczą o tyle uwagi rodziców, ile tylko mogą dostać, ale na szczęście nie potrzebują jej aż tyle, ile pragną. Małe dzieci chcą być cały czas w centrum uwagi, natomiast starsze powoli usuwają się w cień. Mogą nawet dojść do takiego punktu, w którym w ogóle nie będą mówić o swoich problemach czy troskach, ponieważ nie chcą obciążać swoich i tak już sfrustrowanych rodziców. Są jednak także takie dzieci, które – na odwrót – mają ciągle problemy, ciągle coś je boli albo martwi, ponieważ próbują odwrócić uwagę dorosłych z ich problemów na siebie. W rodzinach, w których tak się dzieje, dzieci przejmują odpowiedzialność za szczęście i atmosferę w domu, co jest dla nich zbyt dużym obciążeniem.
Bardzo często dzieci i nastolatki opowiadają, że rodzice „nie mają dla nich czasu” albo „nie interesują się nimi”. Gdyby potrafiły artykułować swoje oczekiwania wprost, pewnie powiedziałyby coś takiego: „Mamo, tato, czy nie miałbyś czasu, żeby porozmawiać ze mną o sprawach, które są dla mnie ważne?”. Z pewnością wielu rodziców zareagowałyby na to bardzo pozytywnie – jednak, niestety, dzieci nie potrafią wyrażać się tak bezpośrednio i dlatego przepaść między nimi a rodzicami rośnie.
Poczucie winy i wyrzuty sumienia
Istnieją dwie główny przyczyny, dla których stawiamy nasze dzieci w centrum uwagi. Po pierwsze – jest to chęć zapewnienia im jak najlepszego i najbezpieczniejszego dzieciństwa. Po drugie – stoją za tym wyrzuty sumienia rodziców, którzy uważają, że nie poświęcają im dość czasu i energii.
Dobrze, aby matka i ojciec pamiętali, że związek miedzy nimi jest tak naprawdę ich „pierwszym dzieckiem” i wymaga tyle samo uwagi, troski i czasu, ile pozostałe dzieci. Owszem, w każdej rodzinie dzieci muszą od czasu do czasu zawalczyć o bliskość i uwagę dorosłych, ale z czasem każdy i tak dostaje to, czego potrzebuje. Jeśli natomiast rodzice stale faworyzują życzenia swoich dzieci kosztem własnego związku, odbija się to na jakości ich partnerstwa, a ostatecznie także na samych dzieciach.
Także rodzice, którzy dręczą się wyrzutami sumienia, obciążają tym całą rodzinę. Stale wątpią w siebie i podkopują swoje poczucie wartości, co zmniejsza ich zdolność do cieszenia się rodziną, dziećmi i życiem tu i teraz. W takich wypadkach praca staje się często miejscem ucieczki – i spirala nieszczęścia nakręca się dalej.
Posiadanie rodziców, którzy stale dręczą się wyrzutami sumienia i podważają własne umiejętności to dla dzieci bardzo trudna sytuacja. One doskonale czują i słyszą ten przekaz i zaczynają wątpić także w siebie: „Jeśli moja mama nie czuje się dobrze, to znaczy, że ja muszę być złym dzieckiem”. Konsekwencje poczucia winy przenoszą się więc na następne pokolenie.
Potrzebujemy czasu
Nie ma wątpliwości, że brak czasu jest centralnym tematem wielu współczesnych rodzin. Jednak dużo ważniejsze jest nasze nastawienie do czasu. Czy czas to jest coś, co biorę dla siebie, czy coś, co jest całkowicie kontrolowane przez innych? Różnica nastawienia leży w naszym mózgu i dlatego podlega naszej woli. Czas przypomina trochę pieniądze. Gdy mamy ich ograniczoną ilość, to możemy stale myśleć tylko o tym, żeby mieć ich więcej. Ale możemy także poszukać najlepszych możliwości wykorzystania tych pieniędzy, które mamy. To jeden z tych obszarów naszego życiu, w którym możemy naprawdę decydować.
Nasze wybory dotyczące tego, w co inwestujemy swój czas i energię – abstrahując oczywiście od konieczności ekonomicznej − zależą od tego, gdzie czujemy się najbardziej wartościowi. Ta chęć, aby czuć się wartością dla kogoś – czy to dla ukochanej osoby, czy dla swojej firmy, czy społeczeństwa – jest naszą najbardziej fundamentalną potrzebą. A praca to często miejsce, gdzie zostaje ona najszybciej zaspokojona.
Często się zdarza, że jesteśmy wartościowi dla swojej firmy, klientów, pacjentów, klubu sportowego czy dla bezdomnych, a w domu, w swoim związku tracimy pewność siebie i jesteśmy krytykowani. Gdy nie czujemy się wartościowi dla swoich bliskich, często dzieje się tak dlatego, że rzeczywiście nie jesteśmy dla nich wartością. Niestety, kompetencje do życia w relacjach są naszą najsłabszą stroną w porównaniu do kompetencji zawodowych czy społecznych.
Dobrym pomysłem może być poproszenie partnera i dzieci o ocenę naszego zachowania. Można ich zapytać: „Gdybyś był wszechwładnym czarodziejem, to co zmieniłbyś w naszej rodzinie?”. Taka refleksja może wyzwolić dużo dobrej energii – w przeciwieństwie do krytyki, zarzutów, czy utyskiwania, które zabijają kreatywność i miłość. Nie wszystkie marzenia dają się spełnić, ale godzina refleksji nad takimi pytaniami pozwala uwolnić się od schematów, które trzymają nas w szachu:
- muszę
- musimy
- nie mam wyboru
- mój szef by mnie zabił.
Jak stworzyć prawdziwy quality time?
Pokolenie, który wymyśliło termin work-life balance, stworzyło także pojęcie quality-time, które pojawia się w takich stwierdzeniach jak: „Wprawdzie bardzo dużo pracujemy, ale kiedy już jesteśmy z dziećmi, to jest to quality-time”. W większości wypadków oznacza to, że dorośli robią to, czego chcą dzieci. I na pierwszy rzut oka wydaje się to bardzo fair: rodzice decydują o 90 proc. procentach życia rodziny, więc dzieci mają wpływ na pozostałe 10. Niestety, takie rozwiązanie na dłuższą metę nie zaspokaja niczyich potrzeb.
Potrzebujemy minimum 2-3 godzin dziennie, żeby zadbać o relacje kluczowe dla naszego życia. I musi to być czas zupełnie wolny, niewypełniony żadnymi zadaniami. Każdy ma takie doświadczenie z wakacji, że wszyscy siedzą razem przy leniwej kolacji i nagle rozwija się rozmowa o rzeczach, które są dla nas ważne i nowe. Takie rozmowy rodzą bliskość. Tak samo dzieje się, gdy spędzamy czas tylko z dzieckiem: w kuchni, w łóżku, na trawie, łowiąc ryby, spacerując czy w kawiarni na lodach. To jest prawdziwy quality-time i nie da się go w żaden sposób zaplanować z góry, tak samo jak nie da się zaplanować prawdziwie satysfakcjonującego życia miłosnego. Można tylko stworzyć dla niego odpowiednie warunki.
Prawdziwy quality-time wzbogaca nasze życie osobiste i daje nam nową energię. Tymczasem to, co wielu rodziców tak nazywa, jest tylko plastrem na wyrzuty sumienia i rodzi jeszcze więcej napięcia i stresu. To pewien rodzaj kompensacji, która nigdy nie działa tak, jakby się chciało. W prawdziwie jakościowym czasie wspólnym chodzi tylko o to, jak każdy z nas się czuje, a nie o to, co konkretnie robimy. Dla współczesnych rodzin stanowi to z pewnością wyzwanie i chociaż te prawdziwie bliskie chwile nie muszą być długie, to potrzeba co najmniej jednego pokolenia, żeby uczynić je częścią kultury życia swojej rodziny.
Świat poza rodziną
Najbliższa rodzina (lub jej brak) to jeden z najważniejszych czynników naszego ogólnego zdrowia. Rodzina może być najbardziej konstruktywnym fenomenem w naszym życiu, ale też i najbardziej destrukcyjnym. Z małymi zmianami możemy to samo powiedzieć o miejscu pracy, ponieważ także tam nawiązujemy relacje, a ich jakość oraz rodzaj przywództwa gra decydującą rolę dla naszego zdrowia – zarówno fizycznego jak i psychicznego.
Konserwatywni pracodawcy traktowali rodzinę tak, jakby była ona konkurencją kradnącą energię, koncentrację i zaangażowanie pracownika. Dzisiaj wiemy, że jest inaczej. Ludzie, którzy żyją w zdrowych warunkach rodzinnych, są bardziej produktywni, bardziej kreatywni i bardziej odpowiedzialni, a ich dzieci rzadziej chorują i lepiej radzą sobie w szkole. Natomiast rozwód jest bardzo drogi dla każdego miejsca pracy.
Ludzie, którzy zmagają się z poważnymi problemami w domu − czy to w swoim małżeństwie czy z dziećmi – pracują w mniejszym skupieniu i z mniejszym zaangażowaniem, a w niektórych miejscach pracy mogą stanowić nawet zagrożenie. Dlatego wspieranie pracowników powinno być traktowane przez firmy jak inwestycja.
Podobnie jest na poziomie polityki: urlopy macierzyńskie, dobra opieka nad dziećmi w przedszkolach i żłobkach oraz dobre szkoły nie powinny być uważane za koszty społeczne, lecz za inwestycje w zdrowie i sukces całego społeczeństwa. Świadomość tego faktu oraz presja na polityków musi dzisiaj wyjść od młodego pokolenia rodziców i nowej generacji polityków, którzy nie są już w stanie potrzeb swoich partnerów i swoich dzieci stawiać na drugim planie, jak robili to ich poprzednicy.
Polecamy nasze książki o wychowaniu i poradniki dla rodziców
Kliknij na okładkę książki,
- przeczytaj opis książki, opinie, fragmenty, cytaty i spis treści,
- książki są dostępne jako e-booki (również PDF) oraz w wersji papierowej.
Polecamy również inne artykuły Jespera Juula
- Artykuł Jespera Juula o wpływie urządzeń elektronicznych na relacje w rodzinie
- Dzieci uzależnione od telefonu. Jak ograniczyć nastolatkowi dostęp do telefonu?
* Tytuł i śródtytuły pochodzą od Redakcji.