Ciekawa rozmowa sześcioletnich dziewczynek
Dzisiaj wiozłam samochodem moją sześcioletnią córkę i jej dwie koleżanki. Usłyszałam następującą rozmowę między nimi.
Jedna z dziewczynek (nazwę ją A) powiedziała z dumą do mojej córki:
A: „W moje urodziny zrobię przyjęcie i pidżama party, na które ciebie zaproszę”.
Na co córka zapytała: „A zaprosisz też B?”
A: „Nie. Na pidżama party zaproszę tylko ciebie i jeszcze kogoś”.
Córka: „Ale czy musisz mówić o tym teraz w obecności B?” (Poczułam dumę, że moja córka potrafiła jednak wczuć się w położenie drugiej koleżanki).
A: „Ją zaproszę na to drugie przyjęcie”.
Córka: „Tak, ale ja nie chcę u Ciebie zostawać na noc, bo… (tutaj podała przyczynę)”
A: „Okay, w takim razie mogę zaprosić B”.
B: „Ja też nie chcę u ciebie nocować. I nie chcę też przyjść na przyjęcie, bo…”
I wtedy rozmowa się urwała, dojechałyśmy do celu.
Czy rodzic powinien reagować?
Tysiąc myśli przelatywało mi przez głowę w tym czasie. Wiem, że naprawdę zabolałoby mnie, gdyby jakiś inny dorosły odrzucił w ten sposób moje zaproszenie. Czy dzieci też tak to odbierają? Dzieci mówią bardziej otwarcie o wielu sprawach i być może lepiej to znoszą. W trakcie jazdy cały czas zastanawiałam się, czy powinnam może się wtrącić i coś powiedzieć – ale co?
Z jednej strony sympatyzowałam z dziewczynką A, która okazała zaufanie mojej córce, zapraszając ją na zabawę i nocowanie. Ale z drugiej strony odpowiedź mojej córki była uczciwa. Współczułam także dziewczynce B, która nie dostała takiego zaproszenia.
- Zastanawiam się, na ile my, dorośli, możemy ingerować w takie rozmowy, czy w ogóle w relacje między dziećmi?
- Może taka sytuacja jest dla nich ważnym doświadczeniem w rozwoju społecznym?
- Kiedy mamy prawo się wtrącać i pomagać?
- Jak radzić sobie z taką prawdomównością i prostolinijnością u dzieci?
- Czy dzieci mogą znieść więcej prawdy niż dorośli?
Odpowiedź Jespera Juula
To wspaniały przykład, jak dzieci mogą inspirować dorosłych i stawiać pod znakiem zapytania nasze normy społeczne i reguły gry towarzyskiej. Jako rodzic ma Pani tutaj dwie możliwości: albo pójść drogą moralizatorską i wychowawczą, albo drogą pytań i budowania relacji z dzieckiem.
Pierwszą drogę znamy bardzo dobrze. Kiedy na nią wchodzimy, dzieci zaczynają czuć się „złe”, „niedobre”, „niegrzeczne” – niezależnie od tego, jak łagodnie i pedagogicznie przekazujemy im swój przekaz. Natomiast dorośli czują, że „mają rację”, i ogólnie czują się wtedy dobrze. Sprawa załatwiona.
Pytania i inspirowanie do refleksji
Ja jednak zachęcam do obrania tej drugiej drogi, co w praktyce może oznaczać, na przykład, że po jakimś czasie zwróci się Pani do córki: „Pamiętasz jeszcze tę rozmowę, którą miałaś ze swoimi koleżankami w naszym samochodzie? Chodziło o to, kto zostanie zaproszony na imprezę urodzinową, a kto nie. Mimo że bardzo cenię prawdomówność i otwartość, to jednak byłam trochę zszokowana tym, jak otwarcie ze sobą rozmawiacie. Zastanawiam się, czy się nawzajem nie zraniłyście. Nie wiem i chciałabym to wiedzieć. Wiem tylko, że ja czułam się wtedy źle. A jak to było dla ciebie?”.
Takie pytania mogą być początkiem fascynującego dialogu z córką, dzięki któremu obie nawzajem lepiej się poznacie. Taki dialog sprawi także, że córka zacznie rozmyślać nad swoimi relacjami z koleżankami.
Równorzędny dialog rozwija umysł dziecka
Być może słowa, które padły w samochodzie, były także bolesne dla Pani córki. A może miała poczucie, że obie koleżanki nawzajem się zraniły? Taka sytuacja rodzi okazję do wymiany z córką swoich wartości i przekonań.
Dzieci i nastolatki stale potrzebują takiej inspiracji ze strony dorosłych, żeby móc zastanawiać się nad swoim zachowaniem i swoimi przekonaniami. Rzadko potrzebują sędziego, który stawia zakazy, albo krytyka, który wystawia oceny. Krytyka i zakazy deprecjonują dziecko, natomiast równorzędny dialog aktywuje i rozwija jego umysł i mózg.
Wracając do sytuacji w samochodzie, chciałbym powiedzieć, że każdy przekaz werbalny jest zrozumiały tylko wtedy, gdy znamy także ton głosu i mowę ciała. Być może te trzy dziewczynki są ze sobą tak bardzo zaprzyjaźnione, że mogą otwarcie rozmawiać o wszystkim bez wstydu i złości.
Przy okazji trzeba by pogratulować ich rodzicom, którzy nie zabili w nich umiejętności posługiwania się językiem osobistym. W dalszym rozwoju z pewnością opanują także język społeczny i towarzysko poprawny, który jest także bardzo wartościowy, bo pomaga chronić nasze granice przed innymi. Dzieci uczą się go najszybciej, kiedy mogą obserwować dorosłych w sytuacjach społecznych i towarzyskich.
Uprzejme i grzeczne relacje z ludźmi
Dorośli natomiast często czują potrzebę, żeby uczyć i pouczać dzieci, jak należy „uprzejmie i grzecznie” rozmawiać z innymi. To jednak nie za bardzo wspiera proces nauki, zapewne dlatego, że pouczenia i krytyka wcale nie są „uprzejme i grzeczne”, przez co taka nauka staje się dla dzieci mało wiarygodna.
W wielu z nas gdzieś głęboko tkwi lęk przed wykluczeniem. Dlatego chcemy przed tym chronić także nasze dzieci. To z pewnością godne pochwały, ale dotyczy tylko płaszczyzny społecznej, czyli relacji z ludźmi, na których nam tak naprawdę specjalnie nie zależy.
Jeśli zaś chodzi o ludzi, których kochamy albo z którymi się przyjaźnimy, to „bycie uprzejmym i miłym” nie jest na dłużą metę do utrzymania. Wcześniej czy później musimy nauczyć się mówienia NIE i pokazywania drugiej osobie, kim naprawdę jesteśmy, o ile nie chcemy, żeby taka relacja rozsypała się albo doprowadziła do zupełnego samozaprzeczenia.
Dzieci uczą się uczciwych relacji z ludźmi
Uczciwe stawianie sprawy i otwartość jako autentyczna wypowiedź o mnie samym jest zawsze konstruktywna w relacjach z innymi. Dzieci także muszą nauczyć się mówić otwarcie o swoich uczuciach, myślach i przeżyciach, a nie tylko stale myśleć o uczuciach i myślach innych ludzi.
Taka nauka zaczyna się, na przykład wtedy, gdy jakaś koleżanka zaprosi Pani córkę do zabawy, a ona się zgodzi, chociaż tak naprawdę wcale nie ma na to ochoty. Wtedy potrzebna jest Pani pomoc, żeby razem z córką ustalić, jak najlepiej można dbać o swoje granice i potrzeby bez ranienia i obrażania innych.
To jest wielka sztuka, której wciąż nie opanowała większość osób dorosłych. Dlatego często decydujemy się na najłatwiejsze rozwiązanie: uczymy nasze dzieci kłamać w miły i uprzejmy sposób. Oczywiście, kłamstwo jest również raniące dla innych, ale mamy po swojej stronie dobre alibi, więc po latach praktyki przechodzi nam także ów lekki wyrzut sumienia. Albo prawie przechodzi…
Polecamy nasze książki o rodzicielstwie
Kliknij na okładkę książki,
- przeczytaj opis książki, opinie, fragmenty, cytaty i spis treści,
- książki są dostępne jako e-booki (również PDF) oraz w wersji papierowej.
Polecamy inne ciekawe artykuły Jespera Juula
- Czy dzieci powinny być posłuszne i robić to, czego od nich oczekujemy?
- Czy zabawa w wojnę uczy dzieci agresji? Czy można zakazać dziecku bawić się w wojnę?
* Tytuł i śródtytuły pochodzą od Redakcji